Kielczanie dla przyrody – grupa wsparcia
Na funpage Facebook Stowarzyszenia MOST ruszyła publiczna grupa dla mieszkańców Kielc i wszystkich tych, którzy chcą wiedzieć jak skutecznie i sensownie pomagać dzikim zwierzętom w mieście.
Główną ideą grupy jest zachęcenie kielczan do informowania siebie wzajemnie o problemach związanych ze zgłaszaniem dzikich zwierząt w mieście, które potrzebują pomocy. W ten sposób każdy członek grupy może wymienić się przede wszystkim materiałami oraz wiedzą na temat zasadności i metod skutecznego, racjonalnego pomagania. To także w tym miejscu są skrupulatnie gromadzone wszelkie linki do ogólnodostępnych poradników oraz instytucji. Oprócz postów dotyczących dzikich zwierząt można również publikować informacje dotyczące nielegalnej wycinki drzew, dewastacji środowiska przyrodniczego czy dzikich wysypisk śmieci.
Tu możecie dołączyć do grupy: https://www.facebook.com/groups/287705359268329/?source_id=686430471428090
Poniżej wpis z naszego fb, obrazujący skalę problemu:
„7.06.2020 niedziela, Kielce, miasto wojewódzkie, Polska, Unia Europejska. Około 14:50 dostałem wiadomość, że w Silnicy, w centrum Kielc, przy parku miejskim utknął bóbr. Poleciłem, żeby dzwonić na policję, straż miejską, straż pożarną. Dzwonili. Nikt nie przyjechał, wszyscy odmówili. W końcu pojawiła się straż miejska, bo tyle było telefonów od mieszkańców. Pojechałem na miejsce. Rzeczywiście, Zwierze utknęło niefortunnie. Z jednej strony wysoki próg na rzece uniemożliwia mu wydostanie się, z drugiej przecinające rzekę ścieżka rowerowa i ruchliwy wiadukt, po bokach wysokie, betonowe, strome skarpy. Podobnie rzeka wygląda na całej swojej miejskiej długości. Zacząłem rozmowę ze strażnikami miejskimi. Co się dowiedziałem? Nic nie mogą zrobić bo prawo ochrony przyrody im nie pozwala, straż pożarna odmówiła interwencji. Pytam: a schronisko dla zwierząt w Dyminach? Oni biorą dotację od „miasta” na takie interwencje. Pan strażnik się obruszył i powiedział, że wszystko jest na ich głowie. Nie zadzwonił do Dymin, do schroniska. Ja zadzwoniłem. Pani powiedziała, że patrol interwencyjny już jedzie. Nie dojechał. Nigdy. Potem się dowiedziałem, że poinformowali straż miejską, że nie mają czym odłowić zwierzęcia. Poruszyłem wszystkie znajomości. Dzwoniłem do straży łowieckiej, lekarza weterynarii, łowczego wojewódzkiego. Na straż pożarną i miejską. Znajomi dzwonili do swoich znajomych. NIKT, NIKT nie umiał pomóc. Służby: straż miejska i pożarna odmówiły mówiąc, że to dzikie zwierzę i sobie poradzi. Schronisko dla zwierząt w Dyminach skłamało, że przyjedzie. Straż łowiecka nie odbierała.
Na miejsce przyjechała szefowa straży miejskiej w Kielcach. Powiedziała, że nic nie mogą zrobić, a powiatowy lekarz weterynarii zalecił, żeby nic nie robić bo bóbr sobie poradzi.
Co to oznacza? Ano to, że wszystkie służby miejskie podległe m.in prezydentowi Kielc łamią prawo ochrony przyrody. Dzikie zwierzę chronione w ramach sieci Natura 2000 zostało skazane na przedłużające się cierpienie, długotrwały stres, wycieńczenie. Zalecenia lekarza weterynarii są takie, żeby zwierze cierpiało tak długo aż ludzie pójdą do domów, a potem pewnie sobie poradzi samo.
Wszystkie te służby nie dopełniły swoich obowiązków a ich szefowie są odpowiedzialni naruszenia prawa ochrony przyrody i dyrektywy siedliskowej.
W Kielcach nie istnieje instytucja, która potrafi skutecznie, szybko i prosto zareagować w takiej sytuacji.
Kilka lat temu brałem udział w pracach zespołu, które zostały zainicjowane przez kieleckich miłośników przyrody i przyrodników, których celem było wypracowanie skutecznych procedur w takich sytuacjach. To było za czasów prezydenta Lubawskiego. Nic nie zostało ustalone. W zespole byli np. nadleśniczy Ndl. Kielce, TOZ kielecki, sztab zarządzania kryzysowego, straż miejska. Do dziś, a mineło 4-5 lat, nic się w tej sprawie nie zmieniło”.
https://www.facebook.com/mostedu.org/videos/2738534929762147/
Fot. Mateusz Matysiak